Przychodzę do was z pogadanką na temat kultu kobiecego ciała. Dawniej kobiety w dzisiejszym rozmiarze L/XL były uznawane za "normalne", w ostatnich latach natomiast wpajano nam, że najpiękniejsze to te, które nie mają ani grama tłuszczu i mają dużą przerwę między nogami, teraz natomiast coraz częściej spotkać można się z blogerkami modowymi w rozmiarze XXL, a modne stały się brazylijskie pośladki i uda. Jak to w końcu jest z tymi naszymi kształtami? Do której mody się dostosować? A może wraz z mijającym czasem podążać za każdą?